Centrum Florencji. W jednym ze sklepów 33-letnia turystka z Irlandii pije kawę. Do lokalu wchodzi 25-letni Afrykanin i nagle zaczyna nachalnie całować Irlandkę. Turystka odpycha mężczyznę, pomaga jej przy tym 56-letni właściciel sklepu, Irańczyk. Handlarz zmusił Afrykanina do ucieczki i natychmiast zadzwonił na numer alarmowy 113. Chwilę później patrole policyjne zatrzymały uciekającego mężczyznę na ulicy Sant'Egidio. Zaprowadzony na posterunek Afrykanin został oskarżony o próbę dokonania przestępstwa seksualnego na kobiecie. Okazało się również, że mężczyzna jest zamieszany w handel narkotykami. Zdarzenie w centrum Florencji wywołało zdziwienie i zamieszanie wśród wielu turystów. Poszkodowana Irlandka doznała szoku, była zmieszana i zawstydzona.
Ta dzisiejsza informacja skłoniła mnie do napisania o problemie, który uważam za niezwykle poważny i niepokojący. Mam na myśli to, że my, młode kobiety, nie czujemy się bezpiecznie na ulicach naszych miast. Ja osobiście, jeśli nie jestem w towarzystwie mojego chłopaka czy moich przyjaciół/rodziny, obawiam się wychodzić sama z domu, ubrana w krótką spódniczkę czy bluzkę z dekoltem. Uważam to za absurd, że ubranie się w taki sposób, podkreślam nie wulgarny, ale po prostu podkreślający kobiecość, jest odbierane przez niektórych mężczyzn jako zaproszenie do agresywnych zachowań. Już "niewinne" według nich gwizdy czy komentarze są krzywdzące, obraźliwe. Dla mnie wprowadzają element strachu. Kilka tygodni temu szłam ulicą, środek dnia, ulica boczna więc mało ludzi. Mijam dwóch mężczyzn, wyraźnie pod wpływem alkoholu. Dzień gorący, więc mam na sobie spódnicę mini. Słyszę za sobą "ciekawe co masz pod tą spódniczką!". Przyspieszam kroku przestraszona. Skończyło się na obleśnym tekście. A co jeśli poszliby za mną?
Kilka dni temu sąsiadka wracała o godzinie 22 ze spaceru z psem. Kilka metrów od naszej bramy jakiś chłopak katował swoją dziewczynę na oczach grupki kumpli, którzy oczywiście nie kiwnęli nawet palcem. Sąsiadka podeszła i zaczęła krzyczeć, żeby ją zostawił. Chłopak odkrzyknął, żeby nie wtrącała się, bo dziewczyna go zdradziła i ma za swoje. Sąsiadka zatrzymała nadjeżdżający samochód Solid Security. Siedzący w środku pan stwierdził, że to nie jego sprawa i odjechał. Dziewczyna na szczęście uciekła.
Wszystkie te zdarzenia o których piszę zdarzyły się w wielkich miastach i wcale nie w środku nocy. Florencki przypadek pokazał, że kobieta może liczyć na pomoc a sprawca zostaje złapany. Czy tak samo byłoby w Polsce? Wątpię. Na pewno we Włoszech jest dużo przypadków agresji wobec kobiet, łącznie z tragicznymi finałami o których wciąż słyszę w telewizji i czytam w Internecie. Ale w Polsce jest chyba jeszcze gorzej. Zgwałcone kobiety muszą udowadniać, że nie sprowokowały napastnika, muszą się tłumaczyć z tego że miały na sobie krótką spódniczkę. To kraj, w którym mężczyzna powiedział, że "przecież nie da się zgwałcić prostytutki". Mamy XXI wiek a kobiety wciąż nie mogą się czuć bezpiecznie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz